Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mdudi z miasteczka Golkowice. Mam przejechane 77046.90 kilometrów w tym 165.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.16 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2024:
button stats bikestats.pl
Gminy:
2023:
button stats bikestats.pl
2022:
button stats bikestats.pl
2021:
button stats bikestats.pl
2020:
button stats bikestats.pl
2019:
button stats bikestats.pl
2018:
button stats bikestats.pl
2017:
button stats bikestats.pl
2016:
button stats bikestats.pl
2015:
button stats bikestats.pl
2014:
button stats bikestats.pl
2013:
button stats bikestats.pl
2012:
button stats bikestats.pl
2011:
button stats bikestats.pl
2010:
button stats bikestats.pl
2009:
button stats bikestats.pl
2008:
button stats bikestats.pl
2007:
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mdudi.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

>300

Dystans całkowity:316.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:12:52
Średnia prędkość:24.59 km/h
Maksymalna prędkość:45.70 km/h
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:316.40 km i 12h 52m
Więcej statystyk
  • DST 316.40km
  • Czas 12:52
  • VAVG 24.59km/h
  • VMAX 45.70km/h
  • Sprzęt Centurion Backfire 300
  • Aktywność Jazda na rowerze

I Kórnicki Maraton

Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 05.08.2015 | Komentarze 9

Na maraton Kórnicki zgłosiłam się kilka dni przed startem. W sumie byłam pełna obaw. W tym roku najwięcej na raz przejechałam ok. 170km. Trasę ponad 200km (zresztą jedyną moją „200”) przejechałam 2 lata temu. Nie trenowałam jakoś specjalnie, jednak ostatnie dojazdy do pracy pokazały, że noga dobrze podaje ;). Okazało się też, że Marek jedzie samochodem w jedną stronę i to mnie przekonało.
Po niespokojnej nocy obfitujących w wiele snów wstaję po 6, a raczej najpierw słyszę Wilka i Kota, a później swój budzik. Wspólne śniadanie z innymi zawodnikami, z VIPami i gwiazdami wieczoru (zresztą nie było pokazu na skakance, czuję się oszukana) i o 8 stawiamy się na kórnickim rynku. Krzyśkowi udało się wszystko fajnie zorganizować: jest straż pożarna, wiceburmistrz, zabrakło tylko pokazu na skakance ;). Jako grupa „300” ruszamy jako ostatni pod kierownictwem yoshka. Na forum na liście było nas 6 osób, teraz okazało się, że jedzie nas 11, w tym sporo szosowców. Ba, dwóch z nich przekazywało sobie na starcie podejrzane tabletki. 



Pierwsze 50 km jedziemy spokojnym tempem, 2 osoby urywają się do przodu, ale grzecznie czekają na nas pod sklepem w Granowie. Właśnie, odnośnie przerw ustaliliśmy, że postoje robimy co 50 km gdzieś pod sklepami. Jest to dla mnie nowość, bo do tej pory zawsze częściej robiłam przerwy. Z pierwszego postoju ruszamy bez yoshka, Magi i Alamanki. Chłopaki – szosowcy dyktują dobre tempo, jadąc jednak za nimi spokojnie daję radę na moim wyprawowym rowerze. Gdzieś przed Nowym Tomyślem zauważamy, że „500” jest za nami.Spotykamy się na zamkniętym przejeździe kolejowym. Fajnie się jedzie w takiej dużej grupie :). Na rondzie oni jadą jednak prosto, a nas ślad prowadzi w prawo – hmmm myślałam, że do dwusetnego kilometra mamy taką samą trasę. Zresztą karbon też się zastanawia, czy dobrze jedziemy. Postój miał być w Nowym Tomyślu, jednak go bardzo sprytnie ominęliśmy. Sklep udaję się znaleźć w Sątopach, zresztą sklep należący do sieci sklepów „ Cho no tu”.
             

Jak mamy już ruszać z postoju, Marek dzwoni do yoshka gdzie są. Okazuję się, że za jakieś 15 min powinni być pod sklepem. Chłopaki ruszają, a my postanawiamy zaczekać na kierownika i dziewczyny. W sumie spędzamy jeszcze jakie 40 min pod sklepem, gdzie Alamanka robi sobie kółka na rowerze, bo wcześniej skróciła gdzieś trasę ;). Ruszamy wspólnie w piątkę, jednak dość szybko okazuję się, że ja z Markiem mamy trochę szybsze tempo niż yoshko z magią. Postanawiamy więc, że jedziemy swoje i najwyżej spotkamy się pod sklepem. Dołącza też do nas Alamanka, która po drodze ginie gdzieś w lesie. Ja w sumie kawałek dalej też ginę gdzieś w lesie, czekamy jeszcze 5 minut, ale Alamanki nie widać – niestety dziś na trasie już jej nie spotkamy :(. Na tych 50 km przejeżdżamy przez kilka ryneczków – fajne urozmaicenie. Ciężko mi się jedzie: słońce świeci dla mnie za mocno, spać mi się chce, nie mam ochoty na nic do jedzenia. Ratuję mnie sok pomidorowy, po którym jestem w stanie coś zjeść. Następne 50 km jedziemy z myślą o makaronie. Mamy też obawy, czy na punkcie jeszcze będzie makaron, w końcu przed nami jest „500” ;). Nasze obawy okazały się bezpodstawne i na punkcie w Piotrowie dostajemy pyszny makaron z możliwością dokładki, za który ładnie dziękujmy – Wielkie Dzięki Chłopaki :).



Zostało ostatnie 100 km. Plan jest, że próbujemy przejechać to w 5 godzin. Tankujemy w Piotrowie ostatni raz pod sklepem i zakładamy lampki. Wiem, że teraz co chwilę będę miała moją nową życiówkę ;). Na początek drogi są dość ruchliwe, ale później robi się już spokojniej.
 

Wiele dróg jest nieoświetlonych, podjazdy też jakieś się zdarzają, jeden nawet ze znakiem 8% ;). Kierowcy autobusów bardzo ładnie nas wyprzedzają, zjeżdżając na sąsiedni pas. Na metę przyjeżdżamy o 0.25 :). Z Markiem przejechaliśmy wspólnie 200 km, dobrze, że nie miał gpsa, bo by mi odjechał ;). Jest jeszcze siła na posiedzenie przy ognisku i wypicie połowy piwa (dzięki żonie Marka, która z poświęceniem szukała piwa o 21 krążąc po Kórniku ;)). To był dobry dzień :).

Udało mi się zapamiętać co jadłam i piłam ;).
Jedzenie:
- 2 chałwy
- 4 batoniki z przepisu Alka
- 5 galaretek mocy
- 1 bułka
- 1 porcja makaronu z mięchem
- 3 cukierki kopiko
- 1 banan
- 1 tabletka ibupromu ;)

Napoje:
- 3l isostaru cytrynowego
- 1,83l pepsi
- 280ml soku pomidorowego
- 2,5l wody





fot. podjazdy



Trasa:

Nowe gminy[24]: Chrzypsko Wielkie, Czerwonak, Granowo, Grodzisk Wielkopolski, Kamieniec, Kleszczewo, Kuślin, Kwilcz, Kórnik, Lwówek, Mosina, Murowana Goślina, Nowy Tomyśl, Oborniki, Obrzycko - teren miejski, Obrzycko - obszar wiejski, Pniewy, Puszczykowo, Rakoniewice, Sieraków, Stęszew, Swarzędz, Szamotuły, Wronki


Kategoria Gminobranie, Rekordy, >300