Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mdudi z miasteczka Golkowice. Mam przejechane 77966.12 kilometrów w tym 165.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.12 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2024:
button stats bikestats.pl
Gminy:
2023:
button stats bikestats.pl
2022:
button stats bikestats.pl
2021:
button stats bikestats.pl
2020:
button stats bikestats.pl
2019:
button stats bikestats.pl
2018:
button stats bikestats.pl
2017:
button stats bikestats.pl
2016:
button stats bikestats.pl
2015:
button stats bikestats.pl
2014:
button stats bikestats.pl
2013:
button stats bikestats.pl
2012:
button stats bikestats.pl
2011:
button stats bikestats.pl
2010:
button stats bikestats.pl
2009:
button stats bikestats.pl
2008:
button stats bikestats.pl
2007:
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mdudi.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

>100

Dystans całkowity:13469.73 km (w terenie 3.00 km; 0.02%)
Czas w ruchu:531:12
Średnia prędkość:18.54 km/h
Maksymalna prędkość:71.00 km/h
Suma podjazdów:13749 m
Maks. tętno maksymalne:170 (87 %)
Maks. tętno średnie:136 (69 %)
Suma kalorii:6191 kcal
Liczba aktywności:106
Średnio na aktywność:127.07 km i 6h 48m
Więcej statystyk
  • DST 161.40km
  • Czas 07:37
  • VAVG 21.19km/h
  • VMAX 56.20km/h
  • Sprzęt Centurion Backfire 300
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po gminy do Trzebini

Niedziela, 31 maja 2015 · dodano: 01.06.2015 | Komentarze 4

Chciałam wyczyścić gminy w zachodniej małopolsce. Trasa spodobała się jeszcze trzem osobom i tak w niedzielny poranek spotkałam się w pociągu do Trzebini z Tereską, Anią i Marcinem. Trasa urozmaicona: boczne asfalty, szuterki, błotko przez las, gdzie koło zapadło się w kałuży po piastę, a ja zamoczyłam całego buta, trochę jechaliśmy wojewódzkimi drogami i dosłownie kawałek krajówką. W okolicach Bukowna zatrzymaliśmy się na pierwszy postój, dołączył do nas kolarz z Brzeszcz, który rocznie robi 20-30tyś (w tym km na trenażerze). Zapytał się nas gdzie jedziemy, odpowiedzieliśmy mu że w lewo - w stronę Oświęcimia. On się na nas popatrzył i mówi, że na Oświęcim to w prawo. My oczywiście przytaknęliśmy i wytłumaczyliśmy mu, że "gminy", ale chyba nas nie zrozumiał ;). W sobotę coś mnie tknęło, żeby spojrzeć na papierową mapę i zauważyłam, że mogą jeszcze dwie dodatkowo gminy wpaść jak pojedziemy przez Imielin. Nie chciało mi się już edytować trasy w gpsies, więc spisałam nazwy ulic, którymi mamy jechać na żółtej karteczce - taki analogowy gps ;). Mysłowice zaliczyliśmy, przejeżdżając przez nie jakieś 500m - dumna jestem ;).  Nowe gminy[10]: Bukowno, Sławków, Mysłowice, Imielin, Chełm Śląski, Bieruń, Oświęcim - teren miejski, Chełmek, Libiąż, Babice
Kategoria >100, Gminobranie


Na zlot

Czwartek, 14 maja 2015 · dodano: 21.05.2015 | Komentarze 3

Po dwóch dniach odpoczynku można znowu kręcić. Opuszczam mieszkanie Dominiki i Krzyśka - dzięki jeszcze raz za gościnę :) i ruszam na dworzec PKP, skąd mam pociąg do Bydgoszczy (nowiuteńki, czysty i nawet gniazdka są ;)).


W Bydgoszczy wita mnie mały deszczyk i cinek ;). Jedziemy trasą wyrysowaną przez cinka, kilometry szybko mijają na pogaduchach wśród rzepaku (piękny jest rzepak ;)). Gdzieś po drodze, cinkowi udaję się przekonać Michała, żeby odpuścił trasę 200km i najkrótszą drogą udał się na zlot. Argument był krótki: "Napiłbym się z Tobą dzisiaj" ;). Transatlantyk, który jest gdzieś pod Toruniem nasze 80km do celu kwituje "phi" ;). Przed Sępólnem Krajeńskim dopada nas w końcu deszczowa chmura, która cały czas obchodziła nas bokiem. Zmoczyło nas konkretnie, jednak zatrzymujemy się na pizze i jest szansa na wysuszenie się. W międzyczasie odzywa się Wax z pytaniem za ile będziemy na miejscu, zgodnie z prawdą cinek odpisuje "za 55 km" ;). Podsuwam pomysł cinkowi, żeby napisał do Waxa, że jadą z nami maturzystki, to na pewno do nas dołączy - o te maturzystki dopytywał się do końca zlotu ;). Gdzieś przed Debrznem robimy zakupy na ognisko, bo później nie będzie już sklepu otwartego. Pomimo, że słońce już zaszło, jeszcze dość długo jest jasno. Drogę oświetla nam cinka Fenix. Za Bińczem skręcamy wąską asfaltową drogę przez las. Gdzieś połowie drogi zapala się i gaśnie lampa w oddali, chwila dreszczyku i okazuje się, że to latarnia w środku lasu ;). Do Rzewnicy docieramy o 23.30 (według szacunków cinka mieliśmy być o 22, ja obstawiałam 23), gdzie spotykamy się z ekipą biforkową, Michał dociera o 3 :).

Nowe gminy:
Bydgoszcz, Koronowo, Sępólno Krajeńskie, Sicienko, Sośno, Więcbork, Lipka, Czarne, Człuchów - obszar wiejski, Debrzno


Do Wrocławia II

Poniedziałek, 11 maja 2015 · dodano: 25.05.2015 | Komentarze 0

Rano już bez deszczu, choć gdzieniegdzie widać deszczowe chmury. Po pysznym śniadaniu ruszam o 8 rano. Na początku to co wczoraj, czyli opolskie wioski. 



Zgodnie z radą Hostoxa decyduję się przejechać przez Opole, zamiast jechać obwodnicą. W Opolu ruch dość duży, do tego moja trasa prowadzi drogą z zakazem dla rowerów, modyfikuję więc plan i wjeżdżam na drogę 454. Jest to jakaś masakra, obok niby jest ścieżka rowerowa, ale niedająca się do jazdy, chyba że jedzie się kilometr po bułki. Zostaje mocno strąbiona przez jakiegoś kierowcę autobusu, że jadę drogą. Poleciało kilka k.. do kierowców - nacodzień nie przeklinam, więc poziom mojej irytacji był dość wysoki. Na szczęście w Dobrzeniu Wielkim obdijam na drogę 457, która jest już spokojna :). W końcu mogę się zatrzymać w lesie, wyciągnąć palnik, kawiarkę i delektować się smakiem kawy :).


 Dalsza jazda już bez jakiś ekscesów. Po minięciu tabliczki Wrocław jadę jeszcze jakąs godzinkę do mieszkania Dominiki i Oszeja ;). 


Nowe gminy[10]: Izbicko, Tarnów Opolski, Chrząstowice, Opole, Dobrzeń Wielki, Popielów, Lubsza, Jelcz-Laskowice, Czernica, Wrocław

Do Wrocławia I

Niedziela, 10 maja 2015 · dodano: 24.05.2015 | Komentarze 0

W tym roku zlot zbiegł mi się z konferencją we Wrocławiu, dlatego też postanowiłam do Wrocławia dojechać na dwóch kółkach. Na początku plan był na 3-dniową jazdę południem, jednak noclegi zweryfikowały plan i wyszła 2-dniowa jazda północą. Do Trzebini docieram pociągiem, bo rano dość mocno padało (w planach miałam ruszyć z domu na rowerze ;)). Cel na dzisiaj to Strzelce Opolskie, gdzie mam zaklepany nocleg u średniego. W Trzebini nadal widać deszczowe chmury, jednak na razie nie pada. Jedzie się na tyle dobrze, że postanawiam opuścić na chwilę granicę Polski ;):


Garmin prowadzi mnie fajnymi bocznymi dróżkami. Gdzieś w Piekarach Śląskich dopada mnie ulewa, którą przeczekuje na przystanku.

Po ulewie pogoda zmienia się, wychodzi słońce i zaczyna wiać wiatr - w twarz :/.

Po wjeździe do opolskiego zaczyna to być męczące. Nie ma tutaj lasów, są za to otwarte przestrzenie i rzepak ;).

Zauważyłam, że tutejsze kościoły często otoczone są grobami, w małopolsce nie ma takiej tradycji.


Zbieżność przypadkowa ;):

Opolskie oprócz płaskich terenów charakteryzuje się też mniejszością niemiecką, która zamieszkuje te tereny. Widać to m.i.n na przydrożnych krzyżach:


Do średniego docieram po 19, jednak średniego nie ma, bo już na zlot pojechał ;). Goszczą mnie za to żona średniego i Arek jego syn - dzięki :).
Nowe gminy[14]: Trzebinia, Chrzanów, Jaworzno, Sosnowiec, Będzin, Wojkowice, Piekary Śląskie, Bobrowniki, Bytom, Zbrosławice, Wielowieś, Toszek, Ujazd, Strzelce Opolskie


  • DST 102.20km
  • Czas 06:03
  • VAVG 16.89km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Sprzęt Centurion Backfire 300
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Orient Kamieńsk

Sobota, 11 kwietnia 2015 · dodano: 16.04.2015 | Komentarze 3

Pierwszy raz startowałam Bike Oriencie. Impreza była 200km od domu, więc akceptowalna jeszcze odległość, zwłaszcza, że udało udało się zorganizować transport wspólnie z Olgą – znajomą z pracy.
Na starcie ponad 300 ludzi – chyba najliczniejsze zawody, w których brałam udział. Do tego nie trzeba przed startem decydować się, czy chce się jechać mega(10 PK, ok. 50km), czy giga(20 PK, ok. 100km). Ja od początku podchodzę ambitnie i mam w planach komplet punktów na giga. Mapy dostajemy 10 minut przez startem, więc tym razem mam czas na rozkminienie trasy i dzięki temu nie ruszam jako jedna z ostatnich ;).

PK2 Skraj stoku narciarskiego

Decyduję, że na pierwszy ogień pójdzie punkt na górze Kamieńsk, czyli to oznacza prowadzenie roweru do góry wzdłuż wyciągu. Można objechać też drogą naokoło, ale po co? ;). Olga stwierdza, że ten punkt zostawia na sam koniec, ukształtowanie terenu zdecydowało za nas, czy jedziemy wspólnie, czy oddzielnie. Podążając za pielgrzymką bez problemu podbijam kartę na PK2.

PK7 szczyt góry

Drogą wzdłuż wiatraków docieram do pierwszej piaskownicy – to tylko próbka tego, cczego dzisiaj będę miała dość. PK7 jest na punkcie widokowym, skąd można podziwiać księżycowe widoki na składowisko gipsu i odległej kopalni Bełchatów.
Wido na składowisko gispu
Wido na składowisko gispu © mdudi

Widok na kopalnię Bełchatów
Widok na kopalnię Bełchatów © mdudi


PK3 domek myśliwski

Z PK7 postanawiam zejść ostro w dół po piasku, są niby jakieś drogi objazdowe, ale nie widzę sensu nimi jechać. Szybko docieram do wygodnej drogi i asfaltem mknę w dół. Są znaki na domek myśliwski, więc nawet nie ma wątpliwości gdzie jechać. PK3 podbity.

Zdj organizatora

PK8 Dno wyrobiska

Z domku decyduję jechać się czerwonym szlakiem rowerowym, choć oznaczeń nie widzę ;). Przydaję się kompas. PK8 szybko odnajduję, dzięki obecnym na tym punkcie innym zawodnikom, punkt naprawdę dobrze schowany :).

PK16 Granica rezerwatu

Jadąc do PK16 pierwszy raz trafiam na tutejsze ścieżki rowerowe. Zaczynam rozumieć prośbę organizatorów żeby nimi jeździć – ścieżki zaprojektowane są jak trzeba, nie odczuwam żadnego dyskomfortu poruszania się nimi. Można wysłać tutaj wielu ludzi na warsztaty „Jak dobrze projektować ścieżki rowerowe”. Cały czas jadę w towarzystwie innych zawodników. Patrzę na mapę i wolę podjechać kawałek dalej asfaltem niż jechać krótszą drogą przez las, ale jednak z małym kluczeniem. Krótsza nie zawsze oznacza szybsza. PK 16 zdobyty.

PK10 punkt widokowy

Szybki przelot na PK10. Żadnych problemów, wiatr w plecy. Pierwszy raz mam okazję zobaczyć kopalnię węgla brunatnego na własne oczy – lekko przeraża mnie ten widok. Na punkcie panowie z TVNu chcą ze mną zrobić wywiad, bo w końcu przyjechała jakaś kobieta, a nie tylko sami mężczyźni ;) - rezygnuję jednak ze sławy i pieniędzy i ruszam na PK15.

Zdj organizatora

Kopalnia
Kopalnia © mdudi

PK15 kopiec

Jadąc na PK15 znowu widzę innych zawodników, którzy też tam jadą – kiedy Ci wszyscy ludzie znikną ;). Kopiec odnaleziony.

PK14 szczyt wydmy

Z PK15 czeka mnie dość duży przelot na PK14, cały czas jadę ścieżką rowerową z wiatrem w plecy :). Wybieram opcję trochę dłuższą, ale dla mnie bezpieczniejszą nawigacyjne. Co ciekawe przed punktem spotykam ludzi, którzy wybrali opcję krótszą, czyli czasowo wyszliśmy tak samo :). Rower zostawiam przy drodze i biegnę na szczyt wydmy podbić kartę. Przy lampionie nie ma napisanego numeru punktu, a ja już nie pamiętam na którym punkcie jestem ;), muszę więc zbiegnąć do roweru i sprawdzić numer na mapie i znowu pobiec do góry. Skleroza nie boli, ale trzeb się nachodzić.

PK19 brzeg stawu

Dojazd do PK19 wymyśliłam sobie od tyłu (z perspektywy czasu stwierdzam, że był od d.py strony ;)). Chwilę pokluczyłam, ale strategia kierowania się na północ przyniosło owoce w postaci podbitej karty.

PK13 punkt triangulacyjny

Z PK19 wracam już prostą drogą, czyli taką, którą większość tu przyjechała, Po drodze zahaczam o jedyny sklep – idealnie, bo skończyły mi się napoje w bidonie, jedzenia mam pod dostatkiem. Przez ten sklep zapomniałam za ile metrów mam skręcić w lewo ;), na szczęście udaję skręcić się w dobrą dróżkę. Przejeżdżam nad Widawką mostem (można było też jechać krótszą drogą i kombinować przeprawę) i zaczynają mnie rozpraszać widoki na tutejsze stawy. Przez to rozproszenie za późno skręciłam w lewo i cały czas mi się coś nie zgadzało. W rzeczywistości byłam gdzie indziej niż myślałam na mapie. Do tego zaczęły się piachy i przypomniał mi się szlak R65 w Puszczy Augustowskiej – całe szczęście, że teraz nie jechałam z sakwami ;). Dopiero spotkanie Zdezorientowanych dało mi do myślenia i zlokalizowałam się poprawnie na mapie. Mimo to i tak za wcześnie skręciłam w lewo dokładając sobie jazdę po piachu. Za drugim razem udaję się trafić na PK13, a na mapie wydawał mi się ten PK łatwy nawigacyjnie.
Przy stawikach
Przy stawikach © mdudi


PK11 samotne drzewo

Znowu trzeba pokonać te piachy, jedyny plus, to że buty mi się wyczyściły z błota po KoRNO ;). PK11 odnaleziony bez problemu.

PK6 zbocze doliny

Z PK 11 wracam na asfalt i dojeżdżam do Kuźnicy Kaszewskiej. Dalej kontynuuje jazdę wzdłuż rzeki Widawki. Bardzo mi się ten odcinek podobał :). PK6 znajduję się pod czwartą grupą przewodów z linii wysokiego napięcia, więc problemów z odnalezieniem nie ma, tylko trzeba trochę po chaszczach pochodzić.

PK18 bunkier

Z PK6 zawracam do mostku, którym już jechałam. Można próbować przedostać się przez rzeczkę, ale widzę, że rzeczka jest uregulowana, płynie po betonowych płytach, które na pewno są oglonione i śliskie. Z mostku można jechać szlakiem konnym, jednak widmo piachów studzi moje zapały i wybieram opcję trochę dłuższą, ale jednak bezpieczniejszą pod względem nawierzchni ;). Chwilę przed bunkrem spotykam Olgę, która już z punktu wraca. Linie wysokiego napięcia się dzisiaj przydają, bez problemu docieram do bunkru.

PK1 bufet

Z bunkru jadę rewelacyjną drogą rowerową (aż się prosi o te warsztaty ;)), następnie odbijam na Zbiornik Słok. Na końcu zbiornika znajduje się PK1 i bufet. Jestem dość późno (ok.16.30) i zostały już tylko banany, nawet woda jest deficytowym towarem. Czas weryfikuje moje plany i muszę odpuścić kilka punktów. Postanawiam jeszcze zaliczyć PK5.

Zdj organizatora

PK5 skraj lasu

PK5 wydaję się najmniej skomplikowany nawigacyjne i bez piachu i taki jest w rzeczywistości ;). Ostatnie dziurki na karcie i jadę w stronę bazy.
Meta
Na metę przyjeżdżam z pół godzinnym zapasem czasu. Dziś już nie miałam siły/determinacji/ochoty walczyć o więcej punktów i zastanawiać się, czy uda się w limicie dotrzeć na metę. 15/20 zdobytych punktów musi wystarczyć – to takie minimum, które sobie ustaliłam w trakcie rajdu. Olga wpada na metę 4 minuty po czasie. Analizujemy nasze trasy, średnie i wychodzi nam, że mogłyśmy jechać razem, bo by nam to jednak na dobrze wyszło ;). Moje 15 zdobytych punktów daje mi 6 miejsce (na 15 kobiet) – nie jest źle ;). Tylko jedna kobieta miała komplet. Niestety nie udało się wylosować żadnej nagrody.

Trasa:
Gminy:
Kamieńsk, Kleszczów, Sulmierzyce, Kluki, Bełchatów - obszar wiejski


  • DST 130.10km
  • Czas 06:59
  • VAVG 18.63km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Sprzęt Centurion Backfire 300
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiosenne Korno

Sobota, 21 marca 2015 · dodano: 29.03.2015 | Komentarze 2

Podobnie jak rok temu, tak i w tym, pierwszy start w sezonie w rajdach na orientację zaliczam na Korno. Pierwszy raz startuję sama, bez żadnego towarzystwa.
Rozdanie map i trochę czasu spędzam nad wybraniem najlepszego wariantu, 2 mapy mi w tym nie pomagają ;).

PK11 Skrzyżowanie ścieżek

Decyduję się na jazdę zgodnie z ruchem wskazówek. Pierwszy punkt zdobywam z rozpędu.

PK8 Drzewo - cmentarz choleryczny

Fajna ścieżka rowerowa, którą dojeżdżam do jeziorka. PK8 również zdobyty bez problemu.

PK4 Drzewo na skraju wyrobiska

Przejazd przez Siewierz, nie wiedziałam, że tam zamek jest - będzie trzeba go kiedyś odwiedzić. Pierwsze podjazdy dzisiaj. Inni zawodnicy są przy punkcie, więc szybko go znajduję. Robi się cieplej, więc można jedną warstwę ubrań schować do sakwy. Na tym punkcie dowiaduję się, że jednak są opisy punktów na mapie ;). Chwila rozterki, czy jechać na PK9, czy PK6. Wybieram jednak PK6

PK6 Miejsce postojowe

Fajny przejazd bocznymi dróżkami. Później podjazd na Turkową Górę(359) ;). Na szczycie góry widzę skręt na PK2, ale najpierw jadę zdobyć PK6. Spotykam Zdezorientowanych, którzy z PK6 już wracają.

PK2 Opuszczona baza

Wracam do rozwidlenia i uderzam na PK2. Decyduję się na krótszą wersję dojazdu ścieżką, która na mapie wygląda, że może być mokra. Mapa się nie myliła, wpadam jednym butem z w rudawe błotko, chwilę trzeba też rower prowadzić. Za to na punkt trafiam bez problemów ;). Urządzam sobie popas na drugie śniadanie i planuję dalszą strategię. Zamierzam jechać na PK3->PK10, o głupia ja, czemu nie wybrałam najpierw PK9 ;).

PK3 Skrzyżowanie szlaków

Jadę do Zawiercia, bo tylko tam lub w Łazach mogę przekroczyć tory. Od Zawiercia trzymam się się niebieskiego szlaku. Za mostkiem dowiaduję się co to jest błoto ;). Ogromne kałuże, powalone drzewka, do tego często brak możliwości obejścia błota, trochę sił tutaj straciłam. Za to punkt na swoim miejscu :).

PK10 Krzyż - leśna mogiła z okresu II W.Ś.

Bocznymi dróżkami dojeżdżam do Bzowa i tutaj zmęczenie daje o sobie znać. Z 15 min zajmuje mi zlokalizowanie się na mapie - w tym czasie jeżdżę w kółko po Bzowie ;). W końcu odnajduję się i skręcam w rowerówkę, która zaprowadza mnie do punktu. Co ciekawe, szukam jakiegoś krzyża, ale nie widzę go. Dopiero na zdjęciach djk71 widzę ogromny krzyż - no comments.

PK7 Mogiła żołnierza

Przez Kromołów docieram pod kościół w Pomrożycach. Wybieram gruntową dróżkę za kościołem, później jeszcze dwa rozwidlenia (jedno trochę przejechałam, ale szybko się zorientowałam) i docieram na punkt. Jak się okazało można było jechać niebieskim szlakiem i tam były znaki na mogiłę - na mapie wyglądało że nie ma żadnej dróżki między szlakiem na mogiłą.

PK1 Drzewo nad wodą

Niebieskim szlakiem kontynuuje jazdę do Morska i później przerzucam się na niebieski rowerowy do Kroczyc. W końcu zaczęła się Jura, więc okolice fajne widokowo, ale  też i piach na szlakach. Z Kroczyc prosta droga do najdalej wysuniętego punktu.

PK9 Skrzyżowanie

Z PK1 wracam do Kroczyc do sklepu. Pani na kasie pozwala mi wprowadzić rower do środka :). Przez chwilę jadę tym samym niebieskim rowerowym, później odbijam na czerwony. Przeżywam swoje kryzysy. Po godzinie docieram na PK9. Dla zmyły czerwony szlak rowerowy skręcał nie tam gdzie trzeba, ale mnie to nie zmyliło ;).

PK5 Ambona

Patrzę na zegarek, jest chyba 16.20, metę zamykają o 18. Wjeżdżam na drogę do Zawiercia i zaczynam analizować, czy zdążę pojechać na PK5. Przeliczam km do PK5, przeliczam km z PK5 do bazy i wychodzi mi, że jak będę najpóźniej o 17.15 w Wiesiółce to na styk powinno się wszystko udać. Jadę tak szybko jak tylko się da. W Wiesółce jestem o 17.12, jadę w stronę stacji kolejowej i wjeżdżam na czarny szlak. Jak dojeżdżam do wzniesienia to widzę jednego rowerzystę, ale zaraz mi znika - zwidy? ;) Ambona całe szczęście stoi na swoim miejscu. Szybkie podbicie karty i dokręcam na zjazdach ;). Do bazy docieram 4 minuty przed zamknięciem mety z kompletem punktów :). Opłacało walczyć się o komplet, pozwoliło mi to wskoczyć na 3 miejsce :). Po dotarciu do bazy chyba pół godziny jem zupę, bo mój organizm odmawia przyjmowania jedzenia. Fajnie było znów powalczyć, jazda w towarzystwie jednak jest przyjemniejsza. Z planowanych 100km zrobiłam 130km, jest nad czym pracować.

3 miejsce :)
3 miejsce :) © mdudi

Nowe gminy:
Siewierz, Poręba, Zawiercie, Kroczyce, Włodowice

Śladu niestety nie ma, bo tel. odmówił zapisu, ale może to i lepiej, bo nie ma śladu mojej dysnawigacji ;).

Spontaniczna małopolska aka Wyprawka 15 i 3/4 dz.1

Sobota, 7 marca 2015 · dodano: 10.03.2015 | Komentarze 0

Kaha przyjeżdżała do Krakowa i chciała pojeździć po małopolsce - zebraliśmy się w sześć osób i pociągiem ruszyliśmy do Bochni. Nocleg mieliśmy zaplanowany w schronisku  w Rozdzielu (polecam!). Z Bochni do Rozdziela najkrótszą drogą jest 34 km, my zrobiliśmy ich 90 - trasa była mocno klucząca. Zawitaliśmy nad jezioro Rożnowskie, gdzie zrobiliśmy sobie siestę na pomoście :). Trasa z dużą ilością górek, dla mnie po długim śnie były mocno odczuwalne ;). Pierwsza setka w sezonie :D.




Trasa:
Gminy:
Brzesko, Iwkowa


  • DST 107.70km
  • Czas 08:21
  • VAVG 12.90km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Sprzęt Centurion Backfire 300
  • Aktywność Jazda na rowerze

Galicja Orient

Sobota, 7 czerwca 2014 · dodano: 04.10.2014 | Komentarze 0

Kategoria >100, Orientuj się


Wiosenne KoRNO

Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 25.03.2014 | Komentarze 0

W wiosennym KoRNO startujemy w starym bajkersowym wyprawowym składzie : Ja i Staszek jako bajkers.com, Maciek niestety się sprzedał i reprezentuje UBS Racing Team ;).
Na miejsce docieramy około 8.30, nie ma więc dużo czasu do startu. Szybka rejestracja, ciepła herbatka i stawiamy się na starcie.
Transport
Transport © mdudi

Nauczeni błędami z poprzedniego KoRNO spędzamy dłuższą chwilę na planowaniu trasy, co więcej ja mazakiem rysuje planowaną trasę zdobycia 11 punktów - istne szaleństwo. 4 punkty terenowe, najbliżej bazy, zostawiamy do rozkminienia na później. Z bazy wyjeżdżamy jako jedni z ostatnich.

PK 18 - skrzyżowanie

Ciśniemy ile się da asfaltem - mijamy kilku zawodników i do punktu dojeżdżamy w większej grupie. Podbijamy karty i w drogę.


PK 15 - Opony

Czeka nas długi przelot asfaltem. Pod górę Maciek ze Staszkiem jadą szybciej, na szczęście na górze zwalniają, żebym mogła ich dogonić :). Ze znalezieniem punktów nie był żadnego problemu. Ja z siadam z roweru i zaczynam szukać perforatora, widzę jednak, że chłopaki nie przyłączają się do moich poszukiwań - no tak na tym punkcie trzeba spisać informację z opon ;).

PK 4 - bunkier

Wracam do Niegowonic to samą drogą, co przyjechaliśmy, po czym odbijamy na czarny szlak. Jedzie się rewelacyjnie, droga tylko trochę dziurawa i mój błotnik cały czas uderza o bagażnik. Przy bunkrze rozdzielamy się i szukamy punktu - mniej więcej w tym samym momencie wszyscy zauważamy lampion.
Pustynia Błędowska
Pustynia Błędowska © mdudi

Szuakmy wody na pustyni ;)
Szukamy wody na pustyni ;) © mdudi

Pustynia Błędowska
Pustynia Błędowska © mdudi

Punkt na pustyni Błędowskiej odnaleziony
Punkt na pustyni Błędowskiej odnaleziony © mdudi

PK 16 - Skała Firkowa

Chwila asfaltu i znowu czarny szlak do Rodaków. Trochę pod górę, trochę z góry i dojeżdżamy do głównej drogi (Klucze-Ogrodzieniec). Zaraz odbijamy na leśną dróżkę, o jest piasek - przypomina mi się szlak R65. Patrzę na mapę i mówię że tylko 1 km, a później jest już czarny szlak - Maciek ripostuje, że skąd wiem, że na czarnym szlaku nie będzie pisaku ;). Moja natura nakazuje mi mieć taką nadzieję i całe szczęście, wjeżdżamy na czarny szlak i piasku nie ma :). Zaraz też jest i skała.

PK 17 - miejsce postojowe

Ruszamy z 16 i Maciek zauważa kapcia. No cóż przymusowa przerwa, mam przynajmniej czas żeby bułkę zjeść ;). Szybka bezproblemowa wymiana i już jesteśmy na PK 17.
Kapeć
Kapeć © mdudi

PK 13 - Zamek Bydlin

Punkt bez specjalnej historii.
Zamek w Bydlinie
Zamek w Bydlinie © mdudi

PK 14 - Mostek

Trzymamy się niebieskiego szlaku rowerowego i trafiamy bez problemu na mostek nad Biała Przemszą.
Biała Przemsza
Biała Przemsza © mdudi


PK 12 - Jaskinia Januszkowa Szczelina

Bardzo fajna jazda z PK14, w tym rewelacyjny odcinek z Pazurka do ronda przed Rabsztynem. Docieramy pod tablicę z Januszkową Górę, nie ma tam informacji o storczykach. W opisie punktu jest mowa o tablicy Januszkowej Góry i Jaskini Januszkowa Szczelina, czyli musi być jeszcze jedna tablica. Wspinamy się do góry i bezproblemowo odnajdujemy gatunek storczyka.
Wiosna!
Wiosna! © mdudi

PK 10 - skałki

Z Rabsztyna prostym rowerowym szlakiem docieramy do skałek. Chwilę szukamy punktu, bo trochę tych skałek jest. Spotykamy dwóch kolesi z trasy rekreacyjnej, którzy akurat przyjeżdżają na punkt. Mówią, że zaraz pokażą nam gdzie jest punkt, bo na ostatnich zawodach też tu był i był sprytnie ukryty. Tym razem jednak punkt był w innym miejscu ;).

PK 11 - skałka

Wracamy do głównej, za wcześnie skręcamy i chwilę szukamy skałki. Dowiadujemy się, że lampionu i perforatora nie ma, należy spisać kod ze skały - robię jeszcze dodatkowo zdjęcie.
Skałka w Kluczach
Skałka w Kluczach © mdudi

PK 9 - Tablica

Z Kluczy skręcamy na Hutki. Zatrzymujemy się przy Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym, bo jest tam tabliczka z gminą Bolesław i Maciek chce zdjęcie ;). Przy okazji zauważamy, że już tutaj możemy odbić w prawo i łatwo nawigacyjnie dotrzeć na PK 9. Droga przez las jest bardzo dobra. Na punkcie spotykamy Grześka Kaczmarzyka, będziemy go jeszcze spotykać do PK1 ;).

PK 8 - wyrobisko piasku

Zachęceni dobrymi leśnymi drogami ruszamy terenem do Lasek. Szlak niebieski funduje nam jednak ogromne kałuże. Dojeżdżamy do PK 8, a obok przy domu ktoś piecze kiełbaski na grillu, ależ te kiełbaski pachniały ;).

PK 1 - wieża widokowa

Mieliśmy plan jechać do PK7, jednak obczajamy prostą drogę do PK1. To jest ta sama droga, którą google wyznaczyło mi jako trasę dla samochodu - dowcipnisie. Dobrze, że sprawdziłam sobie czy ta droga jest w ogóle na street view (nie było), bo była to zwykła leśna droga z dziurami. Chwila zastanowienia gdzie skręcić i jesteśmy przy wieży widokowej. Wychodzę na wieże i podbijam wszystkim karty.

PK7 - gospodarstwo agroturystyczne

Tu zaczyna się historia miszczostwa nawigacji (celowo napisane przez “szcz”, aby podkreślić samokrytykę ;)). PK6 (mostek) zostawiamy na później, bo przecież nie będziemy przedzierać się przez rzekę - opis mostek przecież jest mało mówiący i mostku po tej stronie rzeki na pewno nie będzie ;). Ruszamy więc ścieżką jak najbliżej Białej Przemszy, w końcu drogi w tutejszym lesie były całkiem OK (o jakże naiwni byliśmy ;)). Zaczynają się piaski (znowu wspomnienie szlaku R65). Docieramy do pierwszej przecinki - rzut oka na mapę i ani przecinki , ani linii elektroenergetycznych nie widać, jest za to czerwony szlak, który nijak nie zgadza się z mapą. Przecinamy więc przecinkę i jedziemy dalej i trafiamy na drugą przecinkę. Zakładamy, że przecinki są równoległe (kompas głęboko schowany) i więc również i tą przecinamy - tym samym kierujemy się na południowy zachód, zamiast na zachód. Mamy jednak rzekę po lewej stronie, więc myślimy, że jest OK. Zawracamy, zupełnie o tym nie wiedząc i trafiamy do miejsca gdzie dwie odwiedzone przecinki się krzyżują - ja już zupełnie straciłam orientację, chłopaki próbują coś tam nawigować. Niedługo myślimy, bo czasu coraz mniej, walczymy z piaskiem od dojeżdząmy do … PK8. Nie możemy uwierzyć jak się tutaj znaleźliśmy.
Pada komenda, że teraz szybko do bazy. Patrzę na licznik (pół godziny do zakończenia), patrzę na trasę, sprawdzam jeszcze raz godzinę i nie ma przecież szans dojechać na czas. Patrzę jeszcze raz na mapę i przecież możemy jechać skrótem tak jak na PK1, tyle że zamiast skręcać w lewo jedziemy prosto do głównej drogi. Mówię o tym chłopakom, bo wydaję się, że tego nie zauważyli. Przed bazą mamy 15 minut zapasu, zastanawiamy się czy nie jechać jeszcze zdobyć PK 6, na szczęście ten durny pomysł szybko wylatuje nam z głowy ;). O 16.46 meldujemy się w bazie.

Na mecie ponownie spotykamy Grześka Kaczmarzyka , którego ostatni raz widzieliśmy na PK1. Okazuje się, że kiedy my błądziliśmy, on zdążył zaliczyć nasze brakujące 2 punkty ;) - gratulacje. Jemy dobrą zupę, pieczemy kiełbaskę przy ognisku i pakujemy się do domu. Nie zostajemy na ogłoszenie wyników, stwierdzam, że nasze zamotanie na przedostatnim punkcie i w efekcie niezdobycie dwóch punktów realnie pozbawia mnie pudła. I tu był błąd, bo okazało się, że zajęłam 3 miejsce w giga na 10 kobiet :).


Z jednej strony został niedosyt, bo te 2 punkty były w naszym zasięgu. Z drugiej jednak strony ,oprócz końcówki, trasę poprowadziliśmy optymalnie, nie było żadnych wpadek, nie traciliśmy czasu na poszukiwanie punktów. Co więcej, każdy miał swój w kład w nawigacji, musimy tylko wozić kompas na kierownicy :).

Trasa: 

Zdobyte gminy [3]: Dąbrowa Górnicza, Bolesław, Łazy


  • DST 103.30km
  • Czas 05:51
  • VAVG 17.66km/h
  • VMAX 48.30km/h
  • Sprzęt Centurion Backfire 300
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 6

Piątek, 29 listopada 2013 · dodano: 06.12.2013 | Komentarze 0

za Egialousa->Getzitkale
Pierwsza setka w ciągu dnia na Cyprze ;)
Kategoria >100, Cypr 2013